Dango & bento nr 16
13 sierpnia 2013 11 Komentarzy
Eksperymentów kulinarnych ciąg dalszy :) Tym razem padło na dango (団子), czyli japońskie kuleczki z mąki ryżowej. Jadłam je w Japonii tylko raz, ale zachwyciły mnie na tyle, by spróbować odtworzyć ten smak w polskim domowym zaciszu. I od razu mówię, że moje nie będą wyglądały tak pięknie jak na tym zdjęciu :)
Zacznijmy od tego, że w sieci są dwa rodzaje przepisów: jeden z mąką ryżową i wodą, drugi z miękkim tofu zamiast wody. Nie sposób było dojść, który z nich jest prawidłowy, ale na pierwszy ogień wzięłam ten z tofu i teraz już wiem, że to chyba nie to :) Korzystałam z tego przepisu, wydał mi się najbardziej sensowny, jednak moje dango wyszły trochę twardawe :/ Być może zbyt długo gotowałam, ale o ile białe kulki wypłynęły podczas gotowania, zielonym szło to bardzo opornie… Do tego od razu przykleiły się do dna, przez co nieco utraciły na kształcie. Na pewno wypróbuję jeszcze opcję bez tofu :)
Niewątpliwym faworytem mojego eksperymentu okazał się sosik mitarashi, na który przepis zaczerpnęłam stąd (pojawia się w 29 sekundzie) – bardzo smakowy, będę wykorzystywać przy innych okazjach :)
Skoro już powstało dango, nie mogło zabraknąć kulek w moim dzisiejszym bento :) Mamy więc kulkę białą i zieloną, a do tego kawałki tofu i borówki – całość oblana sosikiem mitarashi. W części „słonej” dziś kawałki kukurydzy, chlebka domowego wypieku Krz i ugotowane żółtko w pandowym pojemniczku (dłuuuga historia :D). Pychota! :)
Jejuuu!! No to chyba w końcu sie skuszę na podejście do dango nr 2. Dawno temu robiliśmy już dango w domu i nawet przypominało to japońskie. :) Osobiście jestem dango otaku – w Japonii jem codziennie. :D Świetne dango i bento – szacun! :)
:)) Dzięki! A masz jakiś sprawdzony przepis? Przydałby się, bo ten mnie nie zadowala do końca :/ a obawiam się, że nie starczy mi cierpliwości na nieskończone eksperymenty… :)
Oj nie mam. :( To było jakis czas temu i nie zanotowaliśmy przepisu, ale na pewno składnikiem była mąka ryżowa i woda, nie tofu. Teraz chcę wypróbowac przepis z książki „Japońskie słodycze”. Ponoć się sprawdza. :)
będę jeszcze próbować w takim razie :) czekam też na wyniki Twoich prób :) Kurcze, chyba muszę kupić w końcu te „Japońskie słodycze” ;>
Twoje dango wyglądają obłędnie :) W życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby próbować je robić w domu, ale po Twoim wpisie czuję się zainspirowana i chyba się skuszę na mały kulinarny eksperyment :)
A jak to jest z tym sosem mitarashi? Bardzo jest słodki?
jest dość słodki, myślę, że trzeba spróbować zrobić raz i dostosować potem ilość cukru do własnych preferencji :) widziałam jeszcze opcję z mirinem, ale czy jest taki niezbędny trudno powiedzieć, trzeba próbować :) ja jeszcze na pewno będę kombinować :) pozdrawiam! i dodaję Twojego bloga do obserwowanych, świetne benta już na starcie :)
pysznie to wszystko wygląda :)
było całkiem smaczne :)
Pingback: Bentō nr 61 – inarizushi | japanese chochlyn
Pingback: Album spełnionych marzeń | japanese chochlyn
Pingback: Totoro w Pradze! | japanese chochlyn